Dla Buczkowskiego wojna oznaczała kres jedynego świata, jaki znał, jedynego, w którym czuł się u siebie. Gdy – na skutek dramatycznych wydarzeń na Wołyniu i Podolu – musiał uciekać z Podkamienia, nie wiedział jeszcze, że przyjdzie mu spędzić resztę życia z dala od miejsca urodzenia, w podwarszawskim Konstancinie. Niezwykle wrażliwy na urodę podolskiego krajobrazu przeżył zagładę Kresów jako tragedię o wymiarze niemal kosmicznym. Na jego oczach dobiegał swoich dni świat, w którym się jako dziecko zakochał i który odbierał wszystkimi zmysłami.
Rozmiar osobistej tragedii Buczkowskiego pozwala ocenić sposób, w jaki ukazuje on przyrodę Dolinoszczęsnej. Kiedy się czyta fragmenty Wertepów, pełne miłosnego zachwytu nad podolską ziemią, można dopiero pojąć, z jak straszliwą stratą przyszło mu się zmierzyć. W Czarnym potoku wraz z krajobrazem odchodzą ludzie, mówiąc dokładniej odchodzi fascynacja mozaiką religii, kultur i obyczajów, języków i strojów. (…)
Sławomir Buryła
Literatura polska wobec zagłady (1939-1968), pod red. Sławomira Buryły, Doroty Krawczyńskiej i Jacka Leociaka, Fundacja Akademia Humanistyczna i Instytut Badań Literackich PAN, Warszawa 2012, s. 502-503.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz