Wiosenne noce wypełniały żabie koncerty, „gęsty warkot kipienia”, a świtaniem
słała się mgła przy ziemi i mieszała z przędzą dymków z chat. W połowie maja
świat nasycały ptaszęce dzwonienia, rozpachniała się ziemia solą i ciepłem
starych zielsk, a omszała cerkiew nagrzana słońcem dymiła.
Była to ojczyzna
Polaków, starorusinów i unitów, chasydów, prawosławnych i przepolaczonych
perekińczyków.
Ukraińskich nacjonalistów, gospodarzy i najmaków, parcelantów,
koniokradów i włóczykijów.
Samogoniarzy, chłopaków-cycaków i
dziewcząt-kozodójek, karciarzy, pastuchów i ptaszników.
Zamieszkiwali tam „ludzie
jarowi” o dzikich twarzach, zawotoki i uciekinierzy ze strony rosyjskiej na
austriacką i odwrotnie.
Spotykało się
dziadów-lirników wędrujących do Milatyna na odpust, orkiestry (przeważnie
czeskie), kataryniarzy i tych, co trzebili ogiery, buhaje i tryki. (…)
Bolesław Hadaczek, Kresówki (Kresy w literaturze polskiej), Volumina.pl Daniel Krzanowski, Szczecin 2011, s. 254
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz