Otóż właśnie, w naszym domu nie było nudno, a
to zjawiał się jakiś włóczęga, wędrowna orkiestra, przeważnie czeska, taka
wędrująca z miejsca na miejsce. Te wędrujące orkiestry zaznajomiły mnie z
Beethovenem, Lisztem. W sąsiedztwie był dwór i tam w parku odbywały się koncerty.
Pięć kilometrów od nas. Ludzie zaprzęgali konie do wasążków i jechali całymi
rodzinami, żeby posłuchać grania.
Przyjeżdżali też
jacyś historycy, pojawiali się poszukiwacze ropy naftowej. Chodzili, wąchali,
łazili po polach z butelkami w chlebakach. Szli, mówili, że są już na tropie,
ale któregoś dnia wrócili ledwo trzymając się na nogach. Patrzę, a oni leżą na
podłodze kompletnie spici.
Nie możesz się
dziwić, że mój świat był bardzo bogaty w ludzi, w wydarzenia. Widziałem
wędrujących szklarzy, kataryniarzy, misiarzy, tych co trzebili ogiery, buhaje,
tryki i mieli się za lekarzy. Bardzo specyficznie zachowywali się, mieli swój
własny żargon (…)
"Mediumował" i spisał: Zygmunt Trziszka.
Leopold Buczkowski, Z różnych stron świata, Pismo literacko-artystyczne nr 5 (48) 1986, s. 12
Tekst został zamieszczony jako fragment książki "Proza żywa", której wydanie zapowiedziano na 1986 rok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz